Koka,
to brzmi groźnie. Tak groźnie jak heroina, opium i wszystko inne co skutecznie
i uparcie ściąga człowieka do rynsztoka.
Trudno się dziwić, że w kraju w którym Chrystus za pomocą sprzysiężonych
sił politycznych zakazał marichuany, bo po co to komu, słowo koka budzi w wyobraźni
przeciętnego obywatela ( według GUS przeciętny polak wydaje na literaturę
19 zł rocznie) budzi dantejskie sceny. Innym na hasło koka pcha się do głów wizja napojów z czerwoną etykietą
firmy odpowiedzialnej za dowożenie świąt ciężarówkami. Dopóki w opinii
publicznej będą funkcjonowały stereotypy napędzające strach przed nieznanym, dopóty
prawodawcy będą stanowili krzywdzące ogół prawa, w efekcie czego wszyscy będziemy
się panierować we własnym strachu i niewiedzy. Tymczasem dostrzeżenie różnic miedzy
koką a kokainą jest dziecinnie proste, niemalże tak jak odróżnienie kompotu z makówek w brudnej strzykawce od
świątecznego makowca na tradycyjnym stole. Dlatego też niniejszy tekst będzie starał się być
rodzicielskim palcem wskazującym w zwięzły sposób na wyraźną, aczkolwiek nie oczywistą dla każdego
granicę miedzy koką a kokainą.
Czym jest koka ?
Koka to
przede wszystkim roślina. Krzew krasnodrzewu pospolitego, chętnie porastającego
andyjskie zbocza. Osiąga do 3
metrów wysokości, posiada podłużne niewielkie liście, w
których ukrywa całą swoją magię. Wbrew pozorom, nikogo nie napada, nie dosypuję
nikomu nic do napojów, za to jest pokarmem dla motyli z gatunku Eloria
noyesi. Nie stanowi większego zagrożenia
dla porządku publicznego niż jarzębina. W zamian za spokój oferuje szeroką gamę
składników odżywczych, minerałów takich jak żelazo czy wapń oraz mnogość
witamin (b1, b2, a, e, c). Trudno nie doceniać takiego dobrodziejstwa,
szczególnie jeżeli należy się do grupy indian nie mogących przebierać w
obfitości europejskich stołów. Góry nie rodzą wielu owoców i ryb. Nic zatem dziwnego, że koka poza rośliną użytkową
jest bogatym nośnikiem i generatorem kultury, upstrzonym w sceny codzienności. Towarzyszyła opowieściom podczas górskich
wędrówek, ciężkiej pracy i uroczystością pogrzebowym. Jest Mamą Cocą, boginią
odpowiedzialną za zdrowie i szczęście, straconą za swoje domniemane cudzołóstwo.
Była imieniem noszonym przez inkaskie księżniczki. A zatem pojawia się w domu i
w mitologii, jest swoistym mostem między indiańskim sacrum i profanum, po
którym wędruje strudzony znojem chłop. Jest tym czego hiszpańskiej konkwiście
nie udało się wydrzeć z tożsamości
autochtonów, mimo usilnych prób. Była i jest codziennością. Do tego wszystkiego nie można zapomnieć o
jednej małej cesze. Liście koki zawierają około 1% kokainy.
Czym jest kokaina?
Biała,
bezwonna, krystaliczna, romansująca z niezliczonymi pisarzami, artystami oraz
przedstawicielami półświatka przestępczego.
Kochanka której pożądało wielu,
mimo że zdradziła każdego poprzedniego. Zaliczana do środków pobudzających obok amfetaminy, ekstasy czy kofeiny. Przyszła na świat w Niemczech w laboratorium Alberta Niemanna. Wkroczyła na salony jako
substancja znieczulająca (po dziś dzień wykorzystywana w okulistyce i
laryngologii), używana także jako środek
do zwalczania uzależnienia od morfiny, co zrodziło niebezpieczny trójkąt
w momencie kiedy pacjenci eksperymentowali z łączeniem środków. Jest
narkotykiem elitarnym ze względu na swoją cenę, około 30 tysięcy dolarów
amerykańskich za 1kg. Do uzyskania kilograma potrzeba nawet 400 kg liści koki, wartych w Peru nie więcej
niż tysiąc dolarów. Wpływa pobudzająco na ośrodkowy układ nerwowy,
pozwalając odczuć krótkotrwałą euforię.
Wyostrza zmysły i znacznie przyspiesza reakcję. Pozwala panować nad sytuacją i
błyszczeć w towarzystwie refleksem i trafnością niebanalnej wypowiedzi. Ceną,
którą przychodzi za to płacić jest silne uzależnienie psychiczne, częste
depresje oraz nieprzyjemne omamy w
postaci robactwa przemieszczającego się pod skórą. Nie można jej także
odmówić ogromnego udziału w tworzeniu
kultury, niemniej jednak w przeciwieństwie do koki jest paktem podpisanym z
diabłem. Jest karą za brak umiaru. Jest istotnym
towarem eksportowym, walutą w konfliktach wewnętrznych oraz tym z czym
wiekszośc respondentów familiady kojarzy
Kolumbię.
Czym nie jest koka?
Koka nie
jest kokaina.