wtorek, 7 stycznia 2014

HISTORIA KOKI


Liście pochodzące z krzewu koki, zwanego również krasnodrzewem pospolitym, odgrywają znaczącą rolę w życiu ludności tubylczej Ameryki Południowej od ponad dwóch tysięcy lat. Są nieodłącznym elementem ich kultury, zwyczajów związanych z różnymi sferami życia, począwszy od religii, medycyny, a skończywszy na czynnościach codziennych, takich jak praca. Właściwości liści koki znane i stosowane były na długo przed uzyskaniem z niej substancji, z którą obecnie często jest mylona – kokainy. Ponad 150 lat po tym, skądinąd, przełomowym odkryciu, dokonanym przez niemieckiego chemika Alberta Niemanna, Indianie używający do tej pory liści koki, czyli de facto, kontynuujący tradycje swoich przodków, spotykają się z niezrozumieniem lub wręcz potępieniem przedstawicieli innych kultur. Wynika to najprawdopodobniej z nieznajomości jej historii, jej tradycyjnego zastosowania.

Koka znana była jeszcze przed okresem, kiedy istniało Imperium Inków, zajmujące teren odpowiadający w dużej części dzisiejszemu Peru. Najstarsze ślady używania koki przez przedstawicieli ludów prekolumbijskich znajdujemy w kulturze Mochica z epoki klasycznej, słynącej z licznych figurek przedstawiających różnorodne postacie i sceny z życia. Wśród nich są także osoby z policzkami wydętymi w charakterystyczny sposób, żujące kokę. Pochodzą one z ok. 500 r. n.e. Postaci żujące kokę to przedstawiciele wyższych sfer, prawdopodobnie kapłani. Nie jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę fakt, że według badaczy to właśnie religijne, obrzędowe zastosowanie koki pojawiło się w kulturach prekolumbijskich najwcześniej. Szamani żuli liście krasnodrzewu, ponieważ wprawiały ich w ekscytację, dzięki czemu mogli szybciej i łatwiej wejść w trans i komunikować się z bogami poprzez rytualne tańce, okrzyki czy medytację. Jest to jeden z powodów, dla których koka nazywana jest „boską rośliną”. Innym mógłby być fakt, że, jak głosi jedna z legend przytoczona przez kronikarza Inkę Garcilaso de la Vega, bogowie zwani też Dziećmi Słońca („hijos del Sol”), podarowali tę roślinę ludziom. Koka była zatem dla ludności indiańskiej najbardziej uświęconą z roślin, a tereny, na których rosła, traktowano niczym świątynie.
W Imperium Inków, podobnie jak wśród wspomnianej ludności Mochica, koka zarezerwowana była wyłącznie dla przedstawicieli klasy wyższej: kapłanów oraz szlachty. Koka obecna była podczas licznych uroczystości o charakterze zarówno świeckim, jak i religijnym, takich jak np. huaraca, czyli uroczystości wprowadzenia młodych szlachciców do „wielkiego świata”. Podczas zawodów, w których młodzieńcy brali udział, służący stali przy torze i oferowali im liście koki. Była postrzegana jako dobro dostępne tylko nielicznym, dlatego też dawanie jej w prezencie stanowiło najwyższe wyróżnienie. Ciekawy jest fakt, że podarowywano ją władcom podbitych ludów, składającym hołd, czyli uznającym zwierzchnictwo Imperium Inkaskiego.
Koka była także nieodłącznym elementem obrzędów religijnych w Świątyni Słońca w Cuzco. Wszyscy ci, którzy mieli jakieś życzenie wobec bogów, nie mogli zbliżyć się do ołtarza, jeśli nie żuli jej liści. Wokół miejsca kultu bóstw rozrzucano je i palono. Praktykę tę stosowano niemalże podczas wszystkich świąt religijnych.
Ponadto, koka miała (i nadal ma) szerokie zastosowanie w magii, wróżbiarstwie. Inkowie wierzyli, że siły nadprzyrodzone podpowiedzą im, co robić, gdy rozważali podjęcie ważnych dla nich działań. Uważano, że sposób, w jaki ślina wypluta przez wróżbitę żującego wcześniej kokę, spłynie po jego palcach, wskazuje, czy ich plany zakończyłyby się sukcesem, czy porażką.
Inkowie doskonale zdawali sobie sprawę z właściwości stymulujących, jakie posiada koka i wykorzystywali je także w niektórych zawodach. Przykładem są tzw. yaravecs, czyli oratorzy, osoby charakteryzujące się doskonałą zdolnością zapamiętywania, relacjonujące rozmaite wydarzenia na posiedzeniach z udziałem dworu. Za jedyne wsparcie służyło im pismo węzełkowe, quipu, oraz liście koki, które pozwolono im żuć, by wzmocnić ich największy dar niezbędny do wykonywanej przez nich pracy – pamięć.
Fakt, że liście koki, jako stymulant, zwiększały wydajność pracy, wykorzystali także Hiszpanie po podboju imperium. Podawali je robotnikom indiańskim pracującym w kopalniach, wydłużając dzięki temu ich czas pracy i czyniąc z nich pracowników jeszcze bardziej ekonomicznych i opłacalnych dla Korony Hiszpańskiej. Przybysze ze Starego Kontynentu nie mieli jednak umiaru w zwiększaniu ilości godzin pracy tubylców, którzy czasami pracowali aż 48 godzin bez odpoczynku.   
Ludność indiańska wierzyła także, że liście koki zwiększają waleczność żołnierzy, dlatego były one obecne także na wojnach. Według niektórych badaczy to właśnie ci wojownicy, którzy konsumowali kokę, przeżyli głód podczas oblężenia La Paz, dzisiejszej stolicy Boliwii. Teoria ta wydaje się być prawdopodobna, jako że koka hamuje uczucie łaknienia, sprawiając, że człowiek może funkcjonować bez jedzenia, jedynie żując jej liście, przez długi czas. Należy jednak zaznaczyć, że nie można jej traktować jako produktu mogącego całkowicie zastąpić posiłek, czego świadomi są jej południowoamerykańscy konsumenci.  Warto dodać, że po indiańskim powstaniu pod przywództwem Tupaca Amaru II w 1782 r., Hiszpanie ograniczyli handel koką i jej uprawę, myśląc zapewne, że mogła mieć ona wpływ na buntownicze nastawienie i chęć walki Indian przeciwko przedstawicielom obcej kultury i religii.
Mimo zwiększonej kontroli użycia koki, zwanej przez Kościół katolicki symbolem kontaktów z szatanem i oporu wobec chrystianizacji, „boska roślina” przetrwała burzliwe czasy kolonializmu i do dziś pełni bardzo ważną rolę w życiu Indian, przede wszystkim quechua i aymara zamieszkujących tereny andyjskie. Uważają oni, że daje ona szczęście, miłość i bezpieczeństwo, dlatego też składają ją w ofierze przed budową domu. Robią to także na początku roku, by zapewnić sobie pomyślne zbiory.
Koka była i jest dla ludności tubylczej elementem zaspokajającym ich potrzeby nie tylko fizyczne, ale także duchowe, łączącym ich świat ze światem pozaziemskim. Mumie znalezione przez archeologów wyposażone były w zapas liści koki, niektóre z nich miały je w ustach, ponieważ według wierzeń Indian, umierający, który przed śmiercią poczuje smak koki, pójdzie do raju.
Znaczący jest także jej wpływ na stan fizyczny Indian. Tak jak kiedyś robotnicy pracujący w kopalniach żuli liście krasnodrzewu, tak i obecnie osoby pracujące fizycznie korzystają w jej właściwości zmniejszania zmęczenia mięśni, złagodzenia uczucia głodu i pragnienia. O niesamowitej sprawności i wytrzymałości fizycznej indiańskich wędrowców przemierzających wysokogórskie tereny z ciężkim ładunkiem na plecach pisali liczni badacze, tacy jak Lloyd czy von Tschudi. Wędrowcy ci wydają się kontynuować pracę prekolumbijskich gońców, chasqui, którzy również „wspomagali się” boskimi liśćmi. Warunkiem dla wydajnej pracy Indian z Andów jest jedynie ciągłe ich żucie. Jest to tak ważny element, że mierzą długość wyprawy za pomocą cocadas, oznaczających odcinki przebyte podczas żucia tej samej kulki z liści koki. Według szacunków jedna cocada ma trwa ok. 50 minut i liczy ok. 3 km. Warto dodać, że dystans ten przemierza się na wysokości ponad 2000 m n.p.m.
Liście krasnodrzewu pospolitego mają zatem ogromne znaczenie dla ludności Indiańskiej, tak jak miały dla jej przodków. Stanowią one integralną część ich życia, współtworzą ich kulturę, tożsamość. Koka od ponad dwóch tysięcy lat pełni znaczącą rolę w rozmaitych dziedzinach życia, omówionych wyżej. Pominięto celowo jej zastosowanie w medycynie, które, z uwagi na ogromną różnorodność, zostanie omówione w oddzielnej sekcji.