poniedziałek, 6 stycznia 2014

KOKA A KOKAINA


           Koka, to brzmi groźnie. Tak groźnie jak heroina, opium i wszystko inne co skutecznie i uparcie ściąga człowieka do rynsztoka.  Trudno się dziwić, że w kraju w którym Chrystus za pomocą sprzysiężonych sił politycznych zakazał marichuany, bo po co to komu, słowo koka budzi w  wyobraźni  przeciętnego obywatela ( według GUS przeciętny polak wydaje na literaturę 19 zł rocznie) budzi dantejskie sceny. Innym na hasło koka pcha się  do głów wizja napojów z czerwoną etykietą firmy odpowiedzialnej za dowożenie świąt ciężarówkami. Dopóki w opinii publicznej będą funkcjonowały stereotypy napędzające strach przed nieznanym, dopóty prawodawcy będą stanowili krzywdzące ogół prawa, w efekcie czego wszyscy będziemy się panierować we własnym strachu i niewiedzy. Tymczasem dostrzeżenie różnic miedzy koką a kokainą jest dziecinnie proste, niemalże tak jak odróżnienie  kompotu z makówek w brudnej strzykawce od świątecznego makowca na tradycyjnym stole. Dlatego też  niniejszy tekst będzie starał się być rodzicielskim palcem wskazującym w zwięzły sposób na  wyraźną, aczkolwiek nie oczywistą dla każdego granicę miedzy koką a kokainą.




Czym jest koka ?


            Koka to przede wszystkim roślina. Krzew krasnodrzewu pospolitego, chętnie porastającego andyjskie zbocza. Osiąga do 3 metrów wysokości, posiada podłużne niewielkie liście, w których ukrywa całą swoją magię. Wbrew pozorom, nikogo nie napada, nie dosypuję nikomu nic do napojów, za to jest pokarmem dla motyli z gatunku Eloria noyesi.  Nie stanowi większego zagrożenia dla porządku publicznego niż jarzębina. W zamian za spokój oferuje szeroką gamę składników odżywczych, minerałów takich jak żelazo czy wapń oraz mnogość witamin (b1, b2, a, e, c). Trudno nie doceniać takiego dobrodziejstwa, szczególnie jeżeli należy się do grupy indian nie mogących przebierać w obfitości europejskich stołów. Góry nie rodzą wielu owoców i ryb.  Nic zatem dziwnego, że koka poza rośliną użytkową jest bogatym nośnikiem i generatorem kultury, upstrzonym w sceny codzienności.  Towarzyszyła opowieściom podczas górskich wędrówek, ciężkiej pracy i uroczystością pogrzebowym. Jest Mamą Cocą, boginią odpowiedzialną za zdrowie i szczęście, straconą za swoje domniemane cudzołóstwo. Była imieniem noszonym przez inkaskie księżniczki. A zatem pojawia się w domu i w mitologii, jest swoistym mostem między indiańskim sacrum i profanum, po którym wędruje strudzony znojem chłop. Jest tym czego hiszpańskiej konkwiście nie udało się wydrzeć  z tożsamości autochtonów, mimo usilnych prób. Była i jest codziennością.  Do tego wszystkiego nie można zapomnieć o jednej małej cesze. Liście koki zawierają około 1% kokainy.



Czym jest kokaina?


            Biała, bezwonna, krystaliczna, romansująca z niezliczonymi pisarzami, artystami oraz przedstawicielami półświatka przestępczego.  Kochanka której  pożądało wielu, mimo że zdradziła każdego poprzedniego. Zaliczana do środków pobudzających obok  amfetaminy, ekstasy czy kofeiny.  Przyszła na świat w Niemczech w laboratorium  Alberta Niemanna. Wkroczyła na salony jako substancja znieczulająca (po dziś dzień wykorzystywana w okulistyce i laryngologii), używana także jako środek  do zwalczania uzależnienia od morfiny, co zrodziło niebezpieczny trójkąt w momencie kiedy pacjenci eksperymentowali z łączeniem środków. Jest narkotykiem elitarnym ze względu na swoją cenę, około 30 tysięcy dolarów amerykańskich  za 1kg. Do uzyskania  kilograma potrzeba nawet  400 kg liści koki, wartych w Peru nie więcej niż tysiąc dolarów. Wpływa pobudzająco na ośrodkowy układ nerwowy, pozwalając  odczuć krótkotrwałą euforię. Wyostrza zmysły i znacznie przyspiesza reakcję. Pozwala panować nad sytuacją i błyszczeć w towarzystwie refleksem i trafnością niebanalnej wypowiedzi. Ceną, którą przychodzi za to płacić jest silne uzależnienie psychiczne, częste depresje oraz nieprzyjemne omamy  w postaci robactwa przemieszczającego się pod skórą. Nie można jej także odmówić  ogromnego udziału w tworzeniu kultury, niemniej jednak w przeciwieństwie do koki jest paktem podpisanym z diabłem. Jest karą za brak umiaru. Jest istotnym towarem eksportowym, walutą w konfliktach wewnętrznych oraz tym z czym wiekszośc respondentów  familiady kojarzy Kolumbię. 



Czym nie jest koka?


Koka nie jest kokaina.